Jesienny dorsz rozczarował wędkarzy z Koła 109 Kutno.

Jesienny dorsz trochę zawiódł.  Grupa kilkunastu wędkarzy wybrała się na przedłużony weekend do pięknej Łeby z zamiarem dwukrotnego zmagania z taaaaaaaaaaaaaką rybą. Zatrzymali się w gościnie u pani Janiny, super nam przyjaznej właścicielki pensjonatu nad uroczą rzeczką  Chełstówka. Niestety rozbudzone nadzieje na walkę z dorszami ostudziła prognoza pogody na piątek. Zostajemy w porcie i próba łowienia w jego wodach. Wyniki mizerne. Prognoza na sobotę optymistyczna. W sobotni poranek wypłynięcie na kutrze „Missisipi’ i „Delfin”. Jednak nadal buja i trochę nas poobijało. Wyniki jeśli chodzi o ilość to nawet niezłe, natomiast wielkość ryb w okolicach wymiaru. Wracamy z nadzieją na poprawienie nastrojów wędkarskich w rejsie niedzielnym. Niestety i znowu chyba było mało pokłonów dla Neptuna i już nas na rejs nie zaprosił. Wieczór sobotni upływa w miłej atmosferze. Planujemy kolejne wyjazdy na morskie łowy. Jednak coraz więcej głosów pada aby zastanowić się nad atrakcyjnością tej formy łowów. Rejsy coraz droższe, ryby mało. A jak już jest to po prostu tzw. cienkie bolki. Również właściciele kutrów narzekają, wiele dni wietrznych, mało rejsów a koszty utrzymania kutrów wysokie. Mimo, że w tym roku wiele dni spędziliśmy nad Bałtykiem to nigdy nie trafiliśmy na ławicę śledzi w portach Łeby i Władysławowa. Również majowa pogoń za beloną wypadła z bardzo marnym skutkiem. Z opowiadań szyprów wiemy, że wiele jednostek zrezygnowało z rejsów na ryby łososiowate. Mimo wszystko już umówiliśmy się na rejsy wędkarskie w kwietniu i maju. Może wrócą chociaż na chwilę stare dobre wyprawy na dorsze.

Autor tekstu: zbigniew Gralewski